WITAJCIE KOCHANI
Po wczorajszym dniu tak zwanego leniucha (prysznic, maseczka do włosów, balsamowanie i leżenie po tym wszystkim w łóżeczku do 17 godziny). Tak, tak do tej właśnie godziny. Największym moim zdziwieniem było że na to wszystko wpadł mój mąż. Najpierw śniadanie i kawcia do łóżka. Potem przyszedł obiadek do łóżka (oczywiście ugotowany przez niego)> Wyszedł tak smaczny że niebo w gębie.......
Marzyć o nim będę przez kolejne parę dni... Na kolację już "lalunia" wstała i trochę patrzyła do garnków.
A wracając do tematu to dzisiejszy dzień od rana był trochę zwariowany. Po pierwsze wczoraj szliśmy sprać bardzo późno bo tak naprawdę to dzisiaj po 2 , więc samo wstanie było ciężkie.
Po drugie rano trzeba było się spakować na 2 walizy i zapakować nasz przychówek mniejszy w postaci 4 chihuahua razem z ich akcesoriami .
Po trzecie po 30 km podróży mąż i pieseczki zasnęły snem kamiennym i tak w błogim stanie przejechaliśmy 150 km. Całe 200 km przejechaliśmy dość szybko bo w 2,5 godziny.
Potem szybkie rozpakowanie mojej osoby i pieseczków i najazd na City Center.
Nie wiem co dzisiaj tam było, ale ludzi było tyle że wszystkie trzy poziomy parkingowe były zajęte a możecie mi wierzyć że są naprawdę duże. Bardzo nie lubię robić zakupów jak jest taki tłok . Nie mogę się wtedy skupić na wypatrywaniu perełek, których akurat szukam. Efekt jest taki że będę musiała wybrać się jeszcze raz do tej Galerii i na spokojnie pochodzić.
No i dopiero teraz mogłam usiąść i skupić się na napisaniu tego postu.
Czuje się zmęczona i brakuje mi naszej głuszy z tą ciszą. Jutro też czeka mnie ciężki dzień. Od rana mam bieganie za badaniami krwi, potem może kawka w McDonaldzie ale jakaś duża żebym się obudziła. Potem wizyta w Rossmann i kupno dwóch niespodzianek dla Was na rozdanie.
Musi to być coś fajnego i na pewno sprawdzonego u większości Blogerek.
Możecie mi wierzyć tak padnięta jestem a jeszcze Ma-kap muszę zmyć i od tego niestety nie idzie uciec. Tak że żegnam się z Wami cieplutko i zmykam.
Arletunialalunia
Po wczorajszym dniu tak zwanego leniucha (prysznic, maseczka do włosów, balsamowanie i leżenie po tym wszystkim w łóżeczku do 17 godziny). Tak, tak do tej właśnie godziny. Największym moim zdziwieniem było że na to wszystko wpadł mój mąż. Najpierw śniadanie i kawcia do łóżka. Potem przyszedł obiadek do łóżka (oczywiście ugotowany przez niego)> Wyszedł tak smaczny że niebo w gębie.......
Marzyć o nim będę przez kolejne parę dni... Na kolację już "lalunia" wstała i trochę patrzyła do garnków.
A wracając do tematu to dzisiejszy dzień od rana był trochę zwariowany. Po pierwsze wczoraj szliśmy sprać bardzo późno bo tak naprawdę to dzisiaj po 2 , więc samo wstanie było ciężkie.
Po drugie rano trzeba było się spakować na 2 walizy i zapakować nasz przychówek mniejszy w postaci 4 chihuahua razem z ich akcesoriami .
Po trzecie po 30 km podróży mąż i pieseczki zasnęły snem kamiennym i tak w błogim stanie przejechaliśmy 150 km. Całe 200 km przejechaliśmy dość szybko bo w 2,5 godziny.
Potem szybkie rozpakowanie mojej osoby i pieseczków i najazd na City Center.
Nie wiem co dzisiaj tam było, ale ludzi było tyle że wszystkie trzy poziomy parkingowe były zajęte a możecie mi wierzyć że są naprawdę duże. Bardzo nie lubię robić zakupów jak jest taki tłok . Nie mogę się wtedy skupić na wypatrywaniu perełek, których akurat szukam. Efekt jest taki że będę musiała wybrać się jeszcze raz do tej Galerii i na spokojnie pochodzić.
No i dopiero teraz mogłam usiąść i skupić się na napisaniu tego postu.
Czuje się zmęczona i brakuje mi naszej głuszy z tą ciszą. Jutro też czeka mnie ciężki dzień. Od rana mam bieganie za badaniami krwi, potem może kawka w McDonaldzie ale jakaś duża żebym się obudziła. Potem wizyta w Rossmann i kupno dwóch niespodzianek dla Was na rozdanie.
Musi to być coś fajnego i na pewno sprawdzonego u większości Blogerek.
Możecie mi wierzyć tak padnięta jestem a jeszcze Ma-kap muszę zmyć i od tego niestety nie idzie uciec. Tak że żegnam się z Wami cieplutko i zmykam.
Arletunialalunia
Sporo tych psiaczków u Ciebie :) Nie lubię takich dużych Galerii jakoś :/
OdpowiedzUsuńWiesz jak ja wracam z tej malutkiej mieściny a jestem rodowitą poznanianką i od roku dopiero tak mieszkam na Pomorzu to mi czasem tego brakuje ale dzisiaj tłumy przeszły siebie. Może też że Lech grał mecz no i wygrał to zawsze więcej:)) A z psiakami było tak. miał być jeden a że mu smutno to dostał sunię a potem znajomi chcieli małe i były 2 mioty a ja z każdego sobie sunię zostawiłam. I teraz jesteśmy taką małą sforą:))
Usuńmoże wyprzedaż w sklepie, podobnie jak Ty rezygnuje wtedy z zakupów,trzymam kciuki za badania
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Olunia
Dzięki, ale boję się tej krwii :((
UsuńOj ja często wybieram King Cross, jakoś mniej tam ludzi niż w innych galeriach ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację. Dawno tam nie byłam. A pamiętam jak takie piękne ryby w akwariach pływały:) muszę tam znowu zawitać ;)
OdpowiedzUsuńmi weekend tak szybko minął że nie zauważyłam..
OdpowiedzUsuńMiałam podobnie ;) pozdrawiam
OdpowiedzUsuń