Obserwatorzy

Shipong w City Center w Poznaniu i powrót do miasta :)) 25 październik 2015 rok

WITAJCIE    KOCHANI  


Po  wczorajszym  dniu  tak  zwanego  leniucha  (prysznic,  maseczka  do  włosów, balsamowanie  i  leżenie  po  tym  wszystkim  w  łóżeczku  do  17 godziny).  Tak, tak  do  tej  właśnie  godziny.  Największym  moim  zdziwieniem  było  że  na  to  wszystko  wpadł  mój  mąż.  Najpierw  śniadanie  i  kawcia  do  łóżka. Potem  przyszedł  obiadek  do  łóżka (oczywiście  ugotowany  przez  niego)>  Wyszedł  tak  smaczny że  niebo  w  gębie.......
Marzyć  o  nim  będę  przez  kolejne  parę  dni...  Na  kolację  już  "lalunia"  wstała  i  trochę  patrzyła  do  garnków.  

A  wracając  do  tematu  to  dzisiejszy  dzień  od  rana  był  trochę  zwariowany.  Po  pierwsze  wczoraj  szliśmy  sprać  bardzo  późno  bo  tak  naprawdę  to  dzisiaj po 2 , więc  samo  wstanie  było  ciężkie.

Po drugie  rano  trzeba  było  się  spakować  na  2  walizy  i  zapakować  nasz  przychówek  mniejszy  w  postaci  4  chihuahua  razem  z  ich  akcesoriami .

Po  trzecie  po  30  km  podróży  mąż  i  pieseczki  zasnęły  snem  kamiennym  i  tak  w  błogim  stanie  przejechaliśmy  150  km.  Całe  200 km  przejechaliśmy  dość  szybko  bo  w  2,5  godziny.  

Potem  szybkie  rozpakowanie  mojej  osoby  i  pieseczków  i  najazd   na  City  Center. 

Nie  wiem  co  dzisiaj  tam  było, ale  ludzi  było  tyle  że  wszystkie  trzy  poziomy  parkingowe  były  zajęte  a  możecie  mi  wierzyć  że  są  naprawdę  duże.  Bardzo  nie  lubię  robić  zakupów  jak  jest  taki  tłok  .  Nie  mogę  się  wtedy  skupić  na  wypatrywaniu  perełek,  których  akurat  szukam.  Efekt  jest  taki  że  będę  musiała  wybrać  się  jeszcze  raz  do  tej  Galerii  i  na  spokojnie  pochodzić.


No  i  dopiero  teraz  mogłam  usiąść  i  skupić  się  na  napisaniu  tego  postu.
Czuje  się  zmęczona  i  brakuje  mi  naszej  głuszy  z  tą  ciszą. Jutro  też  czeka  mnie  ciężki  dzień.  Od  rana  mam bieganie  za  badaniami  krwi, potem  może  kawka  w  McDonaldzie  ale  jakaś  duża  żebym  się  obudziła. Potem  wizyta  w  Rossmann  i  kupno  dwóch  niespodzianek  dla  Was  na  rozdanie.
Musi  to  być  coś  fajnego  i  na pewno  sprawdzonego  u  większości  Blogerek.

Możecie  mi  wierzyć  tak  padnięta  jestem  a  jeszcze  Ma-kap  muszę  zmyć  i  od  tego  niestety  nie  idzie  uciec.  Tak  że  żegnam  się  z  Wami  cieplutko  i  zmykam.  

Arletunialalunia


8 komentarzy:

  1. Sporo tych psiaczków u Ciebie :) Nie lubię takich dużych Galerii jakoś :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz jak ja wracam z tej malutkiej mieściny a jestem rodowitą poznanianką i od roku dopiero tak mieszkam na Pomorzu to mi czasem tego brakuje ale dzisiaj tłumy przeszły siebie. Może też że Lech grał mecz no i wygrał to zawsze więcej:)) A z psiakami było tak. miał być jeden a że mu smutno to dostał sunię a potem znajomi chcieli małe i były 2 mioty a ja z każdego sobie sunię zostawiłam. I teraz jesteśmy taką małą sforą:))

      Usuń
  2. może wyprzedaż w sklepie, podobnie jak Ty rezygnuje wtedy z zakupów,trzymam kciuki za badania
    pozdrawiam Olunia

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj ja często wybieram King Cross, jakoś mniej tam ludzi niż w innych galeriach ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz rację. Dawno tam nie byłam. A pamiętam jak takie piękne ryby w akwariach pływały:) muszę tam znowu zawitać ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. mi weekend tak szybko minął że nie zauważyłam..

    OdpowiedzUsuń